poniedziałek, 11 lipca 2011

Protokół przedślubny.

Stało się! Teraz to już prawie nie ma odwrotu. W miniony weekend wybraliśmy się z narzeczonym do biura parafialnego kościoła, w którym weźmiemy ślub, a raczej na wieki zostaniemy połączeni sakramentem małżeństwa w obliczu Boga...

Klika dni wcześniej mój narzeczony zadzwonił, aby umówić się z księdzem na spisanie protokołu. W większych parafiach lepiej to zrobić, bo może nie być proboszcza i nie będzie komu protokołu podpisać. My trafiliśmy na księdza, który zastępuje proboszcza. Przyjechaliśmy chwilkę spóźnieni i od razu wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z księdzem z krwi i kości, który dość poważnie (ale i rozważnie!) podchodzi do swojej roli. 

Zdecydowaliśmy się na ślub kościelny nie dla pięknej sukni z 3 metrowym trenem, nie dla marszu Mendelsona, nie dla sztucznych wzruszeń i echa płaczu w kościelnych wnętrzach. Podchodzimy do tego jak to mistycznego momentu. Chcemy nadać temu wydarzeniu czegoś więcej niż tylko wymiar cywilnoprawny. Jak większość młodych par nie spełniamy kryteriów katolickiego narzeczeństwa. 

Przy spisywaniu protokołu należy mieć przygotowanych kilka dokumentów: dowody osobiste narzeczonych, trzy zaświadczenia stwierdzające brak okoliczności wyłączających zawarcie małżeństwa, dane świadków (nazwisko, data urodzenia, adres), świadectwo chrztu z poświadczeniem o przyjęciu sakramentu bierzmowania oraz zaświadczenie o naukach przedślubnych. My musieliśmy mieć tzw. licencję. Załatwiliśmy ją w parafii narzeczonego. Taka licencja pozwala pobrać się innej parafii. 

Po tym jak ksiądz wypełnił wszystkie niezbędne rubryczki w protokole przedmałżeńskim urządził nam 'quiz'. Najpierw na pytania odpowiadałam ja, później mój narzeczony. Warto wcześniej przedyskutować kwestie, które będą poruszane podczas spisywania takiego protokołu. Pytania nie są zaskakujące i dotyczą głównie życia katolickiego, chęci wychowania dzieci w wierze, przeciwwskazań fizycznych i psychicznych do zawarcia związku małżeńskiego, spokrewnienia i spowinowacenia.


Ksiądz oczywiście był niepocieszony, gdy powiedzieliśmy, że mieszkamy w jednym mieszkaniu, ba! w jednym pokoju. Powiedzieliśmy mu po prostu, że czynsze w Berlinie są za drogie i mieszkamy pod jednym dachem. Jakoś to przełknął. Nie wyobrażam sobie, żeby kłamać w takiej prozaicznej sprawie. Księża chyba wiedzą, że większość młodych par mieszka razem. Poza tym całkiem sporo ma dzieci. I co wtedy? Śmieszne jest trochę te przestarzałe podejście do sprawy. Uważam, że jesteśmy bardzo dobrą parą i dla wielu moglibyśmy być przykładem jak dobrze i godnie żyć w związku. Ale to przecież nie ma znaczenia, bo mieszkamy razem...

Na do widzenia dostaliśmy zapowiedzi, które musimy dostarczyć do naszych parafii. W sumie to aż trzy! Moja rodzinna we wsi Dołuje, rodzinna parafia narzeczonego w centrum Szczecina oraz kościół Polskiej Misji Katolickiej w Berlinie. Po dwóch tygodniach takie zapowiedzi się odbiera i zawozi z powrotem do kościoła, w którym bierzemy ślub.

3 komentarze:

  1. To z bierzmowaniem to nie tak...:) Nie jest ono konieczne do ślubu. Z niewiadomych mi przyczyn większość księży tak twierdzi, ale kolega po teologii wyprowadził mnie z błędu cytując odpowiedni przepis. Znam też parę ze ślubem bez bierzmowania. Po prostu obie sprawy dotyczą zupełnie innych obszarów życia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, wiem. Bez bierzmowania można wziąć ślub. Księża "idą na ustępstwo" jak to ładnie mówią. Ale z drugiej strony zastanawiam się dlaczego ktoś miałby brać ślub, nie będąc bierzmowanym, co przecież ma właśnie świadczyć o naszej dojrzałości w wierze i umiejętności niesienia ewangelii. Czy to nie o to chodzi w bierzmowaniu?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...