czwartek, 27 czerwca 2013

Poradnik "udanego" ślubu. Część I.

Oto mój poradnik udanej ceremonii zaślubin. Czy bierzesz ślub kościelny czy cywilny te rady sprawdzą się w każdym wypadku! 

Romantyczne płatki róż. Ślubne must have!

1. W dobrym tonie jest 10 minutowe spóźnienie na własną ceremonię zaślubin. W końcu goście i tak poczekają.

2. Koniecznie postawcie auto przed samym wejściem do kościoła, tak aby goście nie mieli gdzie ustawić się, aby złożyć Wam życzenia i żeby dokładnie mogli przyjrzeć się jaką moc ma silnik auta, które wybraliście.

3. Po ceremonii zaślubin zostańcie jeszcze jakieś 15 minut na klęcznikach i każcie swoim gościom czekać. Właściwie to wszystko jedno czy w ławkach czy przed kościołem...

4. Ustawcie świeczki wzdłuż ławek, tak aby każdy gość trącał je butem i w najlepszym wypadku polewał woskiem podłogę, a w najgorszym własne (lub cudze!) obuwie.

5. Idąc za ciosem ułóżcie kwiaty i szmaty (pardon! sukna) przy wejściu do kościoła, między ławkami i na ławkach, tak aby od zapachu lilii i róż robiło się słabo i żeby obcasy wszystkich pań haczyły o materiał.

6. Absolutnie nie przygotowujcie żadnej skrzynki na prezenty (koperty) od gości i stójcie z ich coraz większym stosem przed kościołem.

7. Każcie karnie ustawiać się wszystkim przybyłym pod kościelną bramą i zróbcie wspólne zdjęcie gościom, którzy na twarzach mają wypisane (nic nie jadłem od śniadania...).

8. Zatrudnijcie fotografa, który będzie przez cały czas trwania mszy Was zasłaniał.

9. I drugiego, który będzie cykał zdjęcia gościom, próbującym skupić się na ceremonii. Albo najlepiej od razu dwóch!

10. Niech goście obsypią was ryżem i płatkami róż. Kto by się tam martwił o posprzątanie tych śmieci. Płatki przecież nie zostawią śladów na posadzce, a gołębie nie zlecą się jak dzikie i nie zostawią sympatycznych białych kupek przed wejściem do kościoła.

Świece w kościele! To jest to!


W części drugiej o udanym weselu!

środa, 18 stycznia 2012

Jesteś szalona... czyli o weselnej muzyce.

"Jesteś szalona!" słyszałam, gdy mówiłam, że na moim weselu nie będzie orkiestry i wodzireja. Wiedziałam, że nikt mnie nie zmusi do dyszącego pana za keyboardem czy piszczącej blondynki w kusej spódniczce. Nie było na mnie sposobu, nie dałam się przekonać, że wesele bez wodzireja i genialnej kapeli po prostu nie może się udać. Wyszłam jednak z założenia, że jesteśmy dorosłymi ludźmi i nikt nie będzie nam mówił, co i kiedy mamy robić. Niestety zbyt często byłam świadkiem żenujących zabaw, picia wódki na czas, przetaczania przez męskie nogawki jajek czy macania kolan kobiet. I również niestety zbyt wiele beznadziejnych kapel weselnych słyszałam, aby zdecydować się, że któraś zagra na moim weselu.

Jak mogłam się nie skusić?

(Sądzę, że Till Lindemann nie zgodziłby się zagrać z zespołem na moim weselu...)

Co więc zrobiłam? Czy goście siedzieli w ciszy i jedyną muzyką było stukanie sztućców o porcelanę? Nie! Jakiś rok przed ślubem zebrałam grupę przyjaciół, która miała się pojawić na weselu i poprosiłam ich, aby we wskazanym przeze mnie miejscu w internecie (założyłam prywatną grupę na Facebooku) wklejali linki do piosenek, do których chcieliby tańczyć na moim weselu. Nic prostszego. Przez kilka miesięcy zebrał się pokaźny zbiór utworów, zarówno klasyki jak Elvis czy Michael Jackson i Marek Grechuta i Breakout, ale też najnowsze hity jak Duffy czy Amy Winehouse. Było też mnóstwo piosenek ze ścieżek dźwiękowych np. Pulp Fiction oraz polskich hitów np. zespołu Kult czy Maanam. "Do kotleta" słuchaliśmy mocno wyciszonego jazzu albo innej nieangażującej muzyki. No tak, ale nie powiedziałam najważniejszej rzeczy. Przecież muzyka nie puszczała się sama.

Djska loża szyderców...
Poprosiłam mojego dobrego kolegę, który zna mój i mojego męża gust muzyczny, aby został DJ na naszym ślubie. Na co dzień gra w poznańskim klubie Dragon, wcześniej grywał w szczecińskim Hormonie. Pomagał mu DJ z tego drugiego klubu właśnie i muszę stwierdzić, że nawet teraz po kilku miesiącach, kiedy przypomnę sobie nasze szaleństwo na parkiecie uśmiech sam mi się ciśnie na usta.


Bez cienia przemądrzałości mogę powiedzieć, że wszyscy bawili się świetnie. Moje obawy, że goście nie będą wiedzieć co ze sobą zrobić, kiedy nie będzie wodzireja, wymyślającego idiotyczne zabawy, szybko poszły w niepamięć. Ciężko było zejść z parkietu i skosztować pyszności ze szwedzkiego stołu. Hit za hitem sprawił, że nawet nietańczący tatusiowie i wiekowe ciotki wylegli na parkiet. Ja natomiast najmilej będę wspominała moment, kiedy już niemal wszyscy goście rozjechali się do domów i zostali najwytrwalsi. DJ miał specjalnie przygotowaną przeze mnie piosenkę z dedykacją dla świeżo poślubionego męża "Unforgiven" Metallici. Rozpuściłam mojego misternego koka i tańczyłam...


poniedziałek, 2 stycznia 2012

Jesteśmy sławni!

Może trochę przesadzam, ale chciałam się pochwalić! O moim ślubie napisał zachodniopomorski magazyn ślubny Ś jak Ślub.



Jeśli ktoś z Was ma ochotę zajrzeć do magazynu to polecam stronę 30. 

czwartek, 15 grudnia 2011

Fryzura, czyli pochwała prostoty.

Od momentu kiedy się zdecydowałam na wesele dokładnie wiedziałam jaką chcę mieć fryzurę i oczywiście na ślubie skończyłam w zupełnie innej.

Zawsze nosiłam długie włosy, mam grube i gęste, a do tego podatne na układanie, więc wprost idealne do wyczarowania skomplikowanego upięcia z mnóstwem bajerów. Tyle że ja takich fryzur nie lubię i wręcz się z nich śmieję. Panny młode, które kończą z gniazdem i pejsami są dla mnie obiektem żartów. 

Loczki
Pejsiki
Loczkom, kwiatuszkom, perełkom, pejsikom i innym dziwnym rzeczom na głowie mówię zdecydowane nie. Pewnie nie zdziwi Was, że znów inspiracją były dla mnie lata 40 i 50, czyli prostota i elegancja oraz oszczędność w formie. Marzyłam o tzw. donucie:

Kok donut
Kok donut
Z moja fryzjerką znamy się od wielu lat. To ona obcięła mi moje dredy, to ona pierwszy raz farbowała mi włosy i to ona pomogła mi je zapuścić. Kiedy jej powiedziałam o moim pomyśle poprosiła, abym zdała się na jej gust. Zrobiła mi zupełnie inną fryzurę, jednak o wiele piękniejszą i bardziej efektowną niż mogłam się spodziewać.
Najpierw wyprostowała mi włosy. Paznokcie zdążyły wyschnąć.

Ustaliłyśmy gdzie ma być przedziałek.

Potem dokładnie mnie natapirowała. Mogłam tak iść do ślubu!

Potem stworzyła bazę z natapirowanego koczka...

... do którego podpinała kolejne pasma.

Kilka ostatnich wsuwek. Miałam wrażenie, że wbija mi je w mózg!

Tona lakieru, żeby wszystko zostało na miejscu przez wiele godzin.

I efekt końcowy.



Rady fryzjerskie dla panny młodej:

1. Nie przesadź z upięciem. Oszczędź gościom tragedii i zrezygnuj z upięcia, w którym mógłby zamieszkać bocian. Jeśli lubisz wymyślne fryzury postaw na efektowny dodatek np. kwiat, który w czasie dzikich tańców będziesz mogła wypiąć.

2. Wybierz się na czesanie próbne dopiero tydzień przed ślubem. Włosy rosną, zmieniają swoją strukturę. Próbne czesanie na kilka tygodni przed ślubem nie ma sensu, bo efekt może okazać się zupełnie inny, a fryzjer zdąży zapomnieć, jak wykonał fryzurę.

3. Jeśli możesz to udaj się do zaufanego fryzjera, który zna Twój charakter. Opowiedz mu dokładnie o sukni, makijażu i dodatkach. Jeśli sama nie masz pomysłu na fryzurę, pooglądaj katalogi i zainspiruj się czymś, co Ci się podoba.

4. Jeśli nie masz pomysłu na fryzurę klasyka zawsze może Cię uratować. Zdecyduj się na prostego koka "banana", który wygląda ładnie zarówno sam, z welonem, jak i z delikatnymi ozdobami.

wtorek, 13 grudnia 2011

Makijaż ślubny czyli walka z samą sobą. Moje porady.

Nie jestem profesjonalną wizażystką, ale znam dobrze swoją twarz, jej wady i zalety. Maluję się już od dobrych kilku lat, bardzo lubię podkreślać moją urodę dobrze dobranym makijażem, za który uważam ten z lat 40 i 50.
Veronica Lake - Wikipedia
Marilyn Monroe - http://marilynmonroequotesz.com/
Audrey Hepburn - http://www.artistdaily.com/

Moja sukienka sprawiła, że makijaż w takim stylu nie wyglądał teatralnie, dlatego zdecydowanie uparłam się na to by mieć kreskę, mocno podkreślone rzęsy i brwi i nieodłączne czerwone usta. Noszę taki makijaż na co dzień, więc wiedziałam, że nie będę się w nim czuła, jakbym była przebrana. Pomyślicie sobie: "o czym tu pisać?"

Ano jest o czym. Moja mama bardzo chciała mi sprawić prezent i podpowiedziała, abym pochodziła na makijaże próbne, bo bardzo chciała ufundować mi makijaż w dniu ślubu. Nie robiłam tego z wielkim entuzjazmem, ale wiedziałam, że robię mamie przyjemność. Pierwszą makijażystkę poleciła mi moja kosmetyczka. Poszłam do niej wyposażona w zdjęcia i dokładny opis tego, co chciałabym osiągnąć. Niestety, wyszłam z twarzą wyglądającą jak pomarańcza, a efekt ogólny sprawił, że od razu mogłam wskoczyć w lateksowe ciuszki i pojechać na autostradę... Drugą makijażystkę odwiedziłam z polecenia mamy. Tu efekt był zupełnie odwrotny. Kiedy po 45 malowania minutach spojrzałam w lustro miałam wrażenie, że nie mam w ogóle makijażu i to nie dlatego, że był taki idealny. Jego naprawdę tam nie było!

Zrezygnowana uprałam się, że makijaż zrobię sama i tylko przypadek zdecydował o tym, że moim makijażem zajęły się cudze dłonie. Na kilka miesięcy przed ślubem chodziłam raz na tydzień, raz na dwa do solarium, w którym pracuje makijażystka oraz właścicielka drogerii Miss Cheri, w której moja mama otrzymała za zakupy bon na darmowy makijaż. Szkoda nam było, aby się zmarnował, więc niechętnie, ale poszłam. I ku memu wielkiemu zaskoczeniu pani Laura Wojtys okazała100% profesjonalistką, która do zadania podeszła z wielkim entuzjazmem, gdyż jej ulubiona epoka w makijażu to właśnie przełom lat 40 i 50. Zanim zaczęła wykonywać makijaż długo ze mną rozmawiała, zastanawiała się nad kolorami, pytała o typ cery. Efekt mnie oszołomił i stwierdziłam, że to właśnie ona zajmie się mną w dniu ślubu.

Moje rady makijażowe dla przyszłych panien młodych:

1. Jeśli nie robicie makijażu same to wykonajcie najpierw próbę u wizażystki, która będzie Was malowała. Nic tak nie boli jak maska na twarzy w tym najpiękniejszym dniu.

2. Powiedzcie makijażystce o sukni ślubnej, o dodatkach, o kolorze kwiatów w wiązance, aby nie skończyć z czerwonymi różami i błękitnymi powiekami. Makijaż powinien podkreślać Waszą urodę, a nie ją przysłaniać.

3. Do makijażystki warto udać się ze zdjęciem lub opisem makijażu, w którym się dobrze czujecie.

4. Nie kombinujcie! Jeśli na co dzień nie nosicie mocnego makijażu to nie przesadzajcie z nim także w dniu ślubu, ponieważ przybyli goście mogą Was nie rozpoznać!

Drogeria Miss Cheri w Galerii Welecka w Mierzynie k. Szczecina
makijaż Laura Wojtys







Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...